Tervi - Nie mów mi co to poezja

Опубликовано: 22 Март 2024
на канале: Tervi
546
13

Utwór o życiu artysty
IG/TikTok: tervimusic





Tekst:



Znowu zrobiłem rozpierdol ale czegoś wciąż brakuje
Kiedy dopada bezsenność, włączam kompa, produkuję
Temu nie znajdziesz pozerstwa w żadnej z moich szczerych nutek
One płyną prosto z serca, czy to szczęście, czy to smutek

Moja pierwsza płyta to smutków muzeum
Chciałem pozbyć się emocji wcześniej uwięzionych w sercu
Wcale nie było to łatwe by otworzyć się przed sceną
Lecz zrobiłem to dla tych co mnie słuchają gdy im ciężko

Nigdy nie chciałem być sławny, bo nie lubię gdy się gapią
Nie lubię gdy o mnie mówią ale chyba muszę zacząć
Się promować, bo mainstream to jedno pierdolone bagno
Więcej znam tych z Undergroundu którzy co nieco potrafią

A ty dzisiaj tańcz
Nie krusz mefedronu, życie to nie gra
Nie mów że się nie da bo wszystko się da
Choć jebana depresja chce zniszczyć nam świat
Nie wolno się bać
Gdy wszystko pierdoli się na raz ot tak
Wiem że też za dobrze to wszystko już znasz
Gdy życie znów sprawia że padasz na twarz
Kochana poezja znów pomaga wstać


I chociaż droga jest kręta
Łatwo wypaść na zakrętach
To jadę do przodu, bo nie ma wyboru
Na słabość nie ma tutaj miejsca

Nie mów mi co to poezja
Bo pisałem wiersze od dziecka
A dziś mam swój styl i choć gonią złe sny
Znowu sklejam te hity od zera

Nie życzcie mi, żebym przepadł
Żeby ogarnął mnie letarg
Ja dziękuję Bogu, że był w pogotowiu
Kiedy zapukała depresja

Dzisiaj niech trzęsie się scena
Niech sala utonie w mych wersach
Z ziomem wydamy hit, potem zgarniemy kwit
Pozdrawiamy z młodego podziemia


Czasu ciągle upływa, więc dążę do celu
Depresja zabrała mi całe liceum
Więc mamo nie pytaj, czemu szybko jeżdżę
I czemu nie mogę choć chwilę stać w miejscu
Nie wciskam hamulca gdy widzę pozerów
Oszustów i kłamców w moim otoczeniu
Nie ma tutaj miejsca dla takich frajerów
Nie ma miejsca dla udawanych kolegów

Znów wchodzę na bita by zaczerpnąć tlenu
Kochana muzyka to moje remedium
Na wszystkie zmartwienia i masę problemów
Które chcą bym nie spał i nie mógł ich przemóc
I rozumiem ten stan gdy ogarnia czeluść
Człowiek wpada w letarg od smutku i lęku
Lecz trzeba z tym walczyć by wyjść bez uszczerbku
Nikt nie poda dłoni, walczymy po ciemku

Jesteśmy tu tylko my i to co siedzi w naszych głowach
Niech to będzie będzie to co kochasz a nie fałszywa euforia
Dawana przez tą truciznę, pierdolony biały towar
Szybkie związki bez miłości, czuję to nie znaczy kocham

Bo uczucie lubi znikać szybciej niż boeing w obłokach
I zostaje tylko rana, kurwy nie umieją kochać
Temu skupiam się na sobie, tylko siebie tutaj kocham
Jeszcze Boga i rodzinę, reszta gada puste słowa


I chociaż droga jest kręta
Łatwo wypaść na zakrętach
To jadę do przodu, bo nie ma wyboru
Na słabość nie ma tutaj miejsca

Nie mów mi co to poezja
Bo pisałem wiersze od dziecka
A dziś mam swój styl i choć gonią złe sny
Znowu sklejam te hity od zera

Nie życzcie mi, żebym przepadł
Żeby ogarnął mnie letarg
Ja dziękuję Bogu, że był w pogotowiu
Kiedy zapukała depresja

Dzisiaj niech trzęsie się scena
Niech sala utonie w mych wersach
Z ziomem wydamy hit, potem zgarniemy kwit
Pozdrawiamy z młodego podziemia